Odruch warunkowy, czyli opowieści o k(o)lapsach Wyróżniony

Czytałaś, czytałeś Opowieści o pilocie Pirxie Lema?

Wcześniej Lema czytałam tylko Summa technologiae, jakieś dwadzieście lat temu z okładem. Summa rozłożyła mnie na intelektualne łopatki trafnością futurologicznego wizjonerstwa, którą mogłam ocenić z dystansu parudziesięciu lat od jej pierwszego wydania (w 1964 roku). Trafnością tą wręcz porażona, obawiałam się sięgnąć po kolejne dzieła Mistrza. Nie chciałam zepsuć sobie wrażenia wyjątkowości jego oglądu, jego umysłu.

Poza tym to dzięki lekturze Summy wyrobiłam sobie poglądy, które pozwoliły mi zaliczyć maturę z angielskiego, który wybrałam do zdawania wyłącznie po to, żeby uniknąć przedmiotów jeszcze bardziej zagrażających. W trakcie matury jako jedyna w swoim liceum porwałam się na napisanie eseju nt. Modern scientific discoveries – curse or blessing? Uzbrojona Lemem po kosmiczne zęby, napisałam ten esej na umiarkowanie zasłużoną ocenę celującą.

Od tego momentu Lem stał się w mojej osobistej mitologii Mistrzem Wręcz Magicznym. Bo tylko magia mogła uchronić moją maturę z angielskiego przed porażką. I tak jak Lem miał w swoim gabinecie perpetuum mobile, w którym w tajemnicy przed nim baterie wymieniał jego sekretarz – ja miałam swojego Lema, którego obawiałam się eksplorować.

Do czasu. Skoro Lem odkrył podstęp swojego sekretarza, ja też mogłabym, wreszcie, zdobyć się na odwagę. Sięgając po jakąś inną książkę Mistrza. Padło na Pirxa, który zadokował w naszym domu nie zapraszany, jakby awaryjnie, przypadkiem – przywiozła nam go przyjaciółka.

Moje pierwsze wrażenia z lektury były nieco rozczarowujące. Przyuczający się na pilota Pirx z pierwszych rodziałów książki wydał mi się zamknięty w świecie maszyn i beznamiętnego uniwersum, autystyczny. No, może nie całkiem autystyczny, ale kwalifikujący się do autystycznego spektrum, oscylujący w okolicach zespołu Aspergera. Maszyny, kosmos, gadżety przemycane na kosmiczny statek, nieruchawy skafander, tylko odrobinę emocjonalne odliczanie, samotność, ciasna kabina. Pirx i kosmos. Kosmos z Pirxem i bez Pirxa. Wielka, autystyczna, jakoś obliczalna, kosmiczna maszyna. Trochę nuda.

Do czasu. Tytuł któregoś z z rzędu opowiadania – Odruch warunkowy – zanęcił mnie obietnicą prawdziwie ludzkiej psychologii. I - tak! Jest! Ona, psychologia! Na samym tego rozdziału początku! Teraz wystarczy już cytat. Sam się zaprezentuje, wyjaśni, obroni:

Czuł się - Pirx, oczywiście - starym wyjadaczem kosmicznym, próżniowym wygą, którego domem są planety (...) Tak to sobie przynajmniej wyobrażał, z ubolewaniem konstatując przy goleniu, jak zupełnie nie widać po nim ogromu przebytych doświadczeń. (...) Tymczasem, jaki był pucołowaty, taki został. (...) Matters, który częściowo znał jego zmartwienia, a częściowo się ich domyślał, radził mu, żeby zapuścił wąs. (...) Pirx w czasie porannej samotności przyłożył przed lustrem kawałek czarnego sznurowadła do górnej wargi i aż się zatrząsł, tak to idiotycznie wyglądało. Zwątpił w Mattersa, choć ten może nie miał na mysli niczego złego, a już na pewno nie miała jego przystojna siostra, która powiedziała raz Prixowi, że wygląda „szalenie poczciwie”. To go dobiło. (...) Kiedy, powiedziawszy „dobranoc” tym swoim łamiącym się głosem, odwróciła się do furtki i ujęła klamkę, ocknął się jego diabeł. A może stało się to po prostu dlatego, że w głosie jej wyczuł ironię, rzeczywistą lub wyobrażoną, Bóg raczy wiedzieć – dość że zupełnie odruchowo, kiedy się właśnie odwróciła, taka pewna siebie, spokojna, oczywiście dzięki urodzie, nosiła się jak królowa jakaś, ładne dziewczęta zwykle tak...

...a więc dobrze: dał jej tego klapsa w tyłek i to nawet mocnego. Usłyszał lekki, stłumiony okrzyk. Porządnie musiała się zdziwić! Ale nie czekał już na nic. Zawróciwszy na pięcie, zwiał, jakby ze strachu, że go będzie goniła... (…)

Nie myślał wtedy nic (z jakąż łatwością mu to, niestety, przychodziło!), ale przylepił jej klapsa. Czy tak postepują poczciwi faceci?1

Od tego fragmentu książki Pirx nabrał dla mnie kolorów. Ożył.

Niech człowiek, który nigdy nie marzył o tym, żeby wyrazić siebie dając klapsa jakiejś - urągającej swojemu niedoskonałemu istnieniu - doskonałości, rzuci w Pirxa meteorytem jako pierwszy.

 

1Lem S. (1976). Opowieści o pilocie Pirxie. Kraków: Wydawnictwo Literackie, s. 112-114.

 

Anna Tylikowska

Konsultuję, doradzam, wspieram. Wykładam i szkolę. Przyglądam się, dotykam, smakuję. Dziwię się, pytam, nasłuchuję. Kontestuję, sprawdzam, akceptuję. Oddycham. Kocham stado, w którym żyję. Kocham słońce i księżyc. Ziemię i wodę. Wiatr i ciszę.

ania@integralnie.pl | tylikowska | 501 575 071

Dodaj komentarz do tego wpisu

Czujesz - sądzisz, że możemy coś dla Ciebie zrobić?

Bądźmy w kontakcie!