Psychologia w odcinkach

Oglądasz seriale?

Kilkanaście lat temu twierdząca odpowiedź na to pytanie spotykała się w kręgach ludzi inteligentnych z grymasami pełnymi politowania, a co najmniej zdziwienia. Bo też do oglądania były tasiemcowe, obyczajowe lub kryminalne produkcje, po których nie należało spodziewać się porywającej rozrywki ani umysłowej czy tożsamościowej stymulacji.

Seriale były popularne już wtedy, owszem. Pozwalały na trenowanie podglądactwa, jednego z ulubionych ludzkich sportów. Skoro człowiek nie urodził się w rodzinie bogatych przemysłowców, nie miał również szans na zostanie policyjnym detektywem, mógł chociaż regularnie podpatrywać jak takim ludziom się żyje. Oglądając seriale mógł też sprawdzać jak z codziennymi problemami radzą sobie osoby do niego podobne. Seriale, jak każde podglądactwo, były cennym źródłem społecznej wiedzy – o tym, co dopuszczalne i możliwe. I wciąż takim źródłem są, jednak przekazywana w nich wiedza zmieniła się radykalnie.

Jednoznacznie dobre lub złe, często psychologicznie enigmatyczne serialowe postaci w stylu Sherlocka Holmesa, w przeciągu ostatnich kilkunastu lat zastąpili bohaterowie obciążeni jakąś psychologiczną „skazą”, tacy jak policyjny konsultant Monk, cierpiący na nerwicę natręctw. Parę lat po premierze Detektywa Monka (2002) ekrany zaczął zalewać krwią Dexter (2006), który swoje psychopatyczne skłonności ukierunkował na „zwiększanie wspólnego dobra” - za dnia pracując w policji, w nocy działał jako seryjny morderca. Chwilę później serialowe organy ścigania podjęły współpracę z Mentalistą (2008) i Calem Lightmanem (Lie to Me, 2009), którzy rozwiązywali kryminalne zagadki dzięki psycholgicznej wiedzy i rozwiniętemu zmysłowi psychologicznej obserwacji. Cal Lightman był nie tylko specem od wykrywania kłamstw, lecz także świetnym oszustem.

To tylko detektywistyczno-policyjna próbka szybkiej przemiany serialowych konwencji. Także w serialach innego typu psychologiczny obraz bohaterów zagęścił się. Współcześni serialowi lekarze, zamiast koncentrować się na niesieniu medycznej pomocy, mają rozbudowane życie prywatne – rodzinne, seksualne, finansowe (Nip/Tuck, 2003) Serialowe żony pod pozorami sielanki skrywają drastyczne tajemnice, z morderstwem włącznie (Desperate Housewives, 2004). Serialowe wampiry, zasadniczo gardząc śmiertelnikami, zakochują się w ludzkich kobietach i mężczyznach (True Blood, 2008). Serialowi nauczyciele, po usłyszeniu śmietelnej diagnozy, stają się producentami metamfetaminy (Breaking Bad, 2008). Serialowe lesbijki wiążą się z mężczyznami (Orange Is the New Black, 2013). Serialowi politycy porzucili zaangażowanie w sprawę, w którą wierzą, na rzecz makiawelicznej walki o władzę (House of Cards, 2013).

Zasadniczo dobre lub złe intencje serialowych postaci zmieniły się w motywacyjną wieloznaczność. Ich wcześniej jasno ustalone preferencje od ponad dekady okazują się chwilowymi zaangażowaniami. Względnie jednowymiarowych, psychologicznie płaskich bohaterów zastąpiły postaci o wielowymiarowych, skomplikowanych, wewnętrznie sprzecznych osobowościach.

Czy to my, ludzie, tak się zmieniliśmy i zmieniamy, a seriale to odzwierciedlają? Czy też twórcy serialów łamią wcześniejsze tabu? Odpowiedź na oba pytania jest twierdząca. Zmieniamy się, dojrzewamy – nie tylko jako jednostki, także jako grupy i społeczeństwa. Zmieniając siebie, zmieniamy nasz świat – relacje z innymi, technologię, seriale, które produkujemy i oglądamy. Zmodyfikowane otoczenie zmienia nas samych... i tak to się kręci, jak po spirali.

Dawne seriale służyły głównie dość spokojnemu podlgądactwu. Towarzyszenie ich bohaterom pozwalało utwierdzać się we własnych sposobach życia. Jeśli bohaterowie W labiryncie czy Dynastii obchodzili Boże Narodzenie tak jak patrząca na nich kobieta, to mogło być dla niej super. Serialom tym zdarzało się siać ferment w umysłach oglądaczy – jasne, że tak. Obserwowanie perypetii serialowego bohatera, który zdecydował się na rozstanie z żoną, mogło podsunąć realnemu mężczyźnie pomysł wystąpienia o rozwód. Seriale starego typu nie pokazywały jednak obyczajowych ekstremów ani psychologicznych dziwności. Oldschoolowe seriale były i są rozrywką dla cierpliwych fanów prostolinijnych, płynących jak leniwa rzeka narracji, stylów funkcjonowania, relacji.

Seriale nowoczesne są znacznie bliższe współczesnym sposobom życia. Nie tylko dlatego, że zamiast czekać na telewizyjną emisję kolejnego odcinka, dzięki internetowi możemy obejrzeć cały sezon, albo serię sezonów, naraz. Przede wszystkim dlatego, że seriale te znacznie lepiej odzwierciedlają psychologię współczesnego człowieka. Zamiast sielankowych wizji, prezentują skomplikowane psychologiczne prawdy, które bywają tyleż brutalne, co odkrywcze. Pokazują, że można owocnie działać na rzecz innych ludzi w pracy czy domowej codzienności, jednocześnie mając mordercze skłonności. Można wybrać życie z kimś i czerpać z niego satysfakcję, kochając kogoś innego, albo dzielić życie jednocześnie z kilkoma osobami. Można być dobrze funkcjonującym seryjnym mordercą, podobnie jak można być dobrą matką lubiąc swoje dzieci tylko czasami. Z raczej nieśmiałego człowieka można zmienić się w ważnego uczestnika narkotykowego biznesu lub odnoszącą sukcesy polityczkę. Można czegoś chcieć, i zarazem bać się tego, gardzić tym, i tak dalej, i tak nalej, i tak szalej... (cytując Edwarda Stachurę).

Współczesne seriale sieją ferment po całości. I dobrze! Żyjemy w fermentującej, bąbelkującej, wieloaspektowej, złożonej rzeczywistości, stawiającej nam godne siebie wyzwania. Dopiero mając tego świadomość możemy jakoś tę rzeczywistość, i samych siebie, ogarnąć.

Więc jak, oglądasz seriale?

Ja tak. Te współczesne, intensywne, psychologizujące. Bo wolę poznawanie siebie i świata niż błądzenie po omacku. Bo lubię czasami oderwać się od siebie. A w tym oderwaniu zobaczyć swoje Ja, własne życie i świat z nowych, ożywiających perspektyw.

------------------------

Uwaga! Oglądanie wszelkich seriali może być niebezpieczne:

Zagrożenie 1: Seriale potrafią pożerać czas bezlitośnie. Z racji swojej długości pokazują komplikacje ludzkich osobowości, decyzji, wariantów życia lepiej niż filmy, jednak czas ich trwania jest tyleż zaletą, co potencjalną wadą, zwłaszcza w naszej rozpędzonej, dziko kompresującej czas rzeczywistości.

Recepta 1: No more serial time killers! Jeśli seriale pożerają Twój czas bezlitośnie, Ty selekcjonuj poświęcany im czas jeszcze bardziej bezwzględnie. Przede wszystkim nie oglądaj tasiemców, które słabo Cie kręcą.

Zagrożenie 2: Badania wykazały, że ludzie oglądają ruchome obrazki tyleż dla rozrywki, co dla ucieczki od samych siebie – od swojego Ja, które bywa kłopotliwe. Zasiadanie przed ekranem po to, żeby zapomnieć o poczuciu samotności, niewystarczającej akceptacji i miłości ze strony innych, życiowej nieadekwatności czy zawodowej niekompetencji – na dłuższą metę nie jest dobrym pomysłem. W takim przypadku lepiej porozmawiać z przyjacielem, pomedytować lub znaleźć psychoterapeut(k)ę.

Recepta 2: Jeśli masz wrażenie, że oglądanie seriali jest dla Ciebie formą ucieczki, obejrzyj In Treatment lub jego polska wesję – Bez tajemnic. Zrób to z mocnym postanowieniem, że nie obejrzysz kolejnego serialu, dopóki jakoś go nie przetrawisz. Efekty mogą być następujące:

1: Docenisz psychoterapię → znajdziesz terapeut(k)ę → popracujesz nad sobą → przestaniesz traktować seriale jako formę ucieczki.

2: Znudzisz się tak bardzo, że nie będziesz mieć ochoty na żaden serial więcej.

Anna Tylikowska

Konsultuję, doradzam, wspieram. Wykładam i szkolę. Przyglądam się, dotykam, smakuję. Dziwię się, pytam, nasłuchuję. Kontestuję, sprawdzam, akceptuję. Oddycham. Kocham stado, w którym żyję. Kocham słońce i księżyc. Ziemię i wodę. Wiatr i ciszę.

ania@integralnie.pl | tylikowska | 501 575 071

Dodaj komentarz do tego wpisu

Czujesz - sądzisz, że możemy coś dla Ciebie zrobić?

Bądźmy w kontakcie!