Wegetarianizm a drapieżnictwo Wyróżniony
- Napisała Anna Tylikowska
- Dział: Zdrowie
- Dodaj komentarz
Apendyks do poprzedniego wpisu, w którym nie chciałam mieszać wątków.
Nie jadam mięsa. I nie dlatego, że nie lubię. Lubiłam i lubiłabym bardzo. Och, jak bardzo!
Nie jadam mięsa z prostej przyczyny: zanim stało się mięsem, było zwierzęciem. Czującym ból, lęk, przywiązanie, miłość. Pamiętającym i przewidującym.
Nie kłócę się z jadaniem mięsa jako takim. Gdybym nie miała innego wyjścia, gdyby od tego zależało moje przetrwanie – pewnie zjadłabym inne zwierzę. Nie jadam mięsa, bo mam możliwość wyboru. A wybór jest w moim przypadku taki:
egoistyczna chwila przyjemności, zadowolenie własnego podniebienia, trwanie przy wyuczonych nawykach, podtrzymywanie systemu, w którym w okrutny sposób rozmnaża się, hoduje i zabija czujące istoty – i życie z tą świadomością
albo
życie zgodne z zasadą: staraj się nie robić innym tego, czego sama nie chciałabyś doświadczyć.
Nie jedzenie mięsa jest dla mnie kłopotliwe. I nie chodzi o to, że deklarowanie wegetarianizmu wciąż budzi zdziwienie i jest niepopularne – to niespecjalnie mnie porusza. Zależy mi na opinii i akceptacji innych ludzi, jednak bez przesady: nie kosztem czyjegoś cierpienia.
Poważne problemy z nie-jedzeniem mięsa mam dwa:
- Żyję pod jednym dachem z psami i kotami. Zdecydowałam się na wspólne z nimi życie, kocham je, chcę o nie dbać. Krecia, Fredek, Szaszko i cała reszta są ode mnie zależne. Są udomowione, więc (prawie) nie łowią. I zarazem są drapieżnikami, potrzebującymi mięsa. Co mogę robić?
Nie karmię swoich zwierząt mięsem, o ile nie jest to absolutnie konieczne. Można uznać, że to wobec nich nie fair – odmawiam im czegoś dla nich ważnego. Radzę sobie z tym tak, że staram się zapewnić im jak najlepsze warunki życia. Zwierzaki, z którymi żyję, mając swoje stado i ogród, wydają się szczęśliwe.
Podobnego wyboru dokonał Mark Rowlands, który trzymał na wegetariańskiej diecie wilka (sic!). Pisze o tym w książce Filozof i wilk. Czego może nas nauczyć dzikość o miłości, śmierci i szczęściu – polecam! - Wciąż „kolaboruję” z mięsnym przemysłem.
Po pierwsze, kiedy bliskie mi zwierzę jest chore, przedkładam jego dobro nad dobro innych zwierząt. Robiłam tak dając Frojtce, mojej ukochanej, wieloletniej towarzyszce, specjalistyczną karmę. I świadomość tego, że w puszkach dla psów są odpadki mięsa, produkowanego z myślą o ludziach, nie przynosi mi ulgi.
Po drugie, nie potrafię przestawić się na weganizm. Nie radzę sobie bez sera żółtego i jogurtu, wytwarzanych z mleka krów żyjących w tragicznych warunkach, sztucznie zapładnianych, oddzielanych od dzieci. I nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda.
Prawda jest taka, że my, ludzie, jesteśmy drapieżcami. Walczymy o przetrwanie rzadko zważając na otoczenie – robimy tak zabiegając o popularność i wyróżnienia kosztem rodzin i współpracowników, jeżdżąc samochodami zatruwającymi środowisko, rozmnażając się bez względu na ograniczone zasoby naszej planety, pisząc blogi dzięki energii pozyskiwanej z wycinania lasów, co odbiera innym zwierzętom ich miejsca życia. Prowadzimy krwawe wojny. Zranieni, wyjemy w niebogłosy w sposób typowy dla drapieżników (zranione zwierzęta łowne milczą, żeby nie zwracać uwagi mięsożerców).
Jednocześnie jesteśmy zwierzętami łownymi – kiedy trzeba chowamy się, uciekamy. Łapiemy się w sieci mediów, koncernów, korporacji, oczekiwań bliskich osób. Giniemy na drogach i w zbrojnych konfliktach. Bezgłośnie umieramy w hospicjach.
Zwierzęta inne niż człowiek są drapieżnikami albo zwierzyną łowną. My jesteśmy jednym i drugim. To jedna z najistotniejszych różnic między nami a pozostałymi zwierzętami.
Drapieżniki muszą jeść mięso. Zwierzęta łowne muszą ukrywać się przed drapieżnikami. My, ludzie, mamy możliwość wyboru. Co więcej, możemy z tej możliwości korzystać.
Anna Tylikowska
Konsultuję, doradzam, wspieram. Wykładam i szkolę. Przyglądam się, dotykam, smakuję. Dziwię się, pytam, nasłuchuję. Kontestuję, sprawdzam, akceptuję. Oddycham. Kocham stado, w którym żyję. Kocham słońce i księżyc. Ziemię i wodę. Wiatr i ciszę.ania@integralnie.pl | tylikowska | 501 575 071