Medytacja, czyli chmura tagów

Siadam. Na tyłku i poduszce. Na obu naraz.

Na sobie.

Siadam.

Spuszczam powieki – tak, żeby lekko zamglony wzrok zawiesić jakieś półtorej metra przed sobą. Zgodnie z instrukcją.

Siedzę. Zgodnie z instrukcją: nogi ułożyłam poniżej bioder, żeby nie bolało. A przynajmniej niezbyt szybko.

Cokolwiek „niezbyt szybko” miałoby znaczyć.

Uwiera mnie. Zmieniam pozycję, szukam lepszej. Zgodnie z instrukcją.

Siedzę.

Nie, biegnę. Wewnętrznie.

A co jeśli? Czemu właśnie tak? A gdyby?

Jednak siedzę. Uwiera mnie coraz bardziej. Kręgosłup.

W odcinku lędźwiowym.

Nie, szyjnym.

W lędźwiowym i szyjnym.

Uwiera mnie.

Boli.

Wciąż siedzę.

Jak mogła?

Nic to. Siedzę.

Jak mogłam? Dlaczego? Po co?

Co mogłam zrobić lepiej, inaczej?

Siedzę, ni mniej ni więcej. Bogu, Bogini dzięki.

Jak długo mogę tak siedzieć? NIE WYTRZYMAM! ANI CHWILI DŁUŻEJ!!

BOOOOOLI. MNIE. WSZYSTKO.

BOLI MNIE CAŁY CZŁOWIEK.

I o to chodzi: człowiek i moja jego wizja. Nabyta, pielęgnowana, utrwalona.

Pocieszająca myśl.

MYŚL. NIE POWINNAM MYŚLEĆ.

Przestaję.

Chyba zwymiotuję. Mój kręgosłup. Na wysokości żołądka. Rośnie. Przebija. Miażdży.

Pomóż mi, Boże. Ty, w którego nie wierzę. Przyznaję uczciwie, że nie wierzę. Bo tylko Ty masz tę moc. Żeby mi pomóc.

Odpłać mi za szczerość. WEŹ MNIE STĄD.

Igły kręgosłupa przebijają żołądek, dobierają się do płuc.

Nie mogę oddychać. CZUJĘ, ŻE ZARAZ SIĘ UDUSZĘ.

Siedzę.

Pęknie mi serce. ZARAZ.

Moje serce.

Co robić?

Jak poprawić, naprawić?

Siedzę.

A może by tak?

Jak?

To bez sensu.

Lepiej siedź!

Siedzę.

Nie mam dokąd uciec.

Nie

da

się

uciec.

Więc siedzę.

Najpierw ze sobą.

Męczę się. Wciąż siedzę.

Siedzę z Bogiem.

Drażni mnie.

Więc wracam do siebie.

Duszę się.

Więc uciekam w Ciebie.

Z Tobą siedzę.

Ginę bez siebie.

Więc wracam.

I siedzę.

Ze wszystkim:

z bolesnym kręgosłupem, ze słońcem i deszczem za oknem, z ideą boginicznego boga w niebie, z niepewnością, rozmarzeniem

ze wszystkim, czego nie zrobiłam, i czego nie zrobię, choć bym chciała

prawie już bez żalu i planu

na siebie

na Ciebie.

Siedzę.

Bez lęku i nadziei.

Siedzę.

Moja przepona kurczy się.

Rozluźnia.

Siedzę.

Czuję

widzę

słyszę.

Dzwonek.

Koniec medytacji.

Wstaję.

Odnowiona.

Anna Tylikowska

Konsultuję, doradzam, wspieram. Wykładam i szkolę. Przyglądam się, dotykam, smakuję. Dziwię się, pytam, nasłuchuję. Kontestuję, sprawdzam, akceptuję. Oddycham. Kocham stado, w którym żyję. Kocham słońce i księżyc. Ziemię i wodę. Wiatr i ciszę.

ania@integralnie.pl | tylikowska | 501 575 071

Więcej w tej kategorii: Zaduszki, czyli boski wiatr »

Dodaj komentarz do tego wpisu

Czujesz - sądzisz, że możemy coś dla Ciebie zrobić?

Bądźmy w kontakcie!